Kalmar, autostop, parada równości (?)
(uwaga, będzie długo, ale wynagrodzę to dużą ilością zdjęć :))
Ta sobota była chyba najciekawszym dniem od kiedy przyjechałem do Szwecji. Cały dzień w trasie, pierwszy autostop, Kalmar, wyspa Oland, parada równości i ponownie ludzka uprzejmość. Chciałem to wszystko opisać tuż po powrocie do domu, ale byłem tak zmęczony, że po chwili zasnąłem. Piszę więc w kolejną spokojną i leniwą niedzielę… Ale zacznijmy od początku.
Zarówno Kalmar, jak i autostop, od dłuższego czasu chodził mi po głowie, a że zdarzyła się wolna i słoneczna sobota, to nie pozostało nic innego jak wykorzystać w całości ten dzień.
Jest więc godzina 10 rano, a ja, razem z Andrzejem i Agatą stoimy na autostradzie przy idealnej do zatrzymania się zatoczce. Wyciągamy kartkę do pierwszego jadącego samochodu i … pierwszy zawód. Drugi, trzeci, dziesiąty. - Fuck, jak te samochody zapieprzają (w końcu to autostrada - na której z resztą nie można łapać) - myślę sobie, gdy mija nas kolejne nowe volvo. Po kilku strąbieniach, zarządzamy przegrupowanie się i uzupełnienie zasobów w McDonaldzie.
Jeszcze wesoły |
Andrzej lekko podłamany |
Po dwóch szybki cheesburgerach i przestudiowaniu mapy ruszamy dalej wzdłuż autostrady prowadzącej do Kalmar. Pobocza nie ma, docieramy więc przez trawę do mostu, który trzeba pokonać przebiegając po jezdni.
Gdy razem z Andrzejem czekamy po drugiej stronie, Agata wciąż stoi z wyciągniętą kartką. - Schowaj tę kartkę - krzyczę - nikt się tu przecież nie zatrzyma, nie ma szans. Kończąc wypowiadać ostatnie słowo przed Agatą zatrzymuje się biały samochód. Po chwili, uśmiechając się i siedząc na tylnym siedzeniu, wiem jedno - nigdy nie mów nigdy.
Tym bardziej, że Jessica i Jonas zawrócili specjalnie, żeby nas zabrać. (Dziękuję tu mamie Jessici, bo to podobno ona namówiła ją do zabierania autostopowiczów.) Oboje pochodzą z północy Szwecji i przeprowadzili się do Karlskrony, żeby Jess mogła uczyć się na Uniwersytecie w Kalmar, do którego codziennie dojeżdża z naszego miasta. Gadka kleiła się jak byśmy znali się od dawna, a poczucie humoru Jonasa sprawiało, że nie mogłem wytrzymać ze śmiechu. Cóż... podobno Szwedzi nie są chętni do brania na stopa, bo boją się niezręcznej ciszy, która może zapaść w samochodzie, gdy przemieli się wszystkie tematy…
Nam jednak 80 kilometrowa podróż minęła nadzwyczaj miło i szybko, przy poruszeniu wielu tematów; począwszy od sportu i alkoholu na dinozaurach kończąc.
W końcu dotarliśmy do Kalmar i ruszyliśmy w stronę poleconego parku i zamku, a Jonas i Jessica pojechali dalej, do swojego celu - kupić meble w IKEI.
Bóg w dom, grzyb w dom
Idąc w stronę parku zostaliśmy zaczepieni przez Polkę idącą na paradę równości. Wtedy wyjaśniła się obecność wszystkich tęczowych flag, które były dosłownie wszędzie.
Przed paradą postanowiliśmy jednak zwiedzić zamek, z którego rozciągał się wspaniały widok na morze. Po zrobieniu kilku zdjęć i spotkaniu polskiej wycieczki, trafiliśmy na dziedziniec zamku, na którym stali elegancko ubrani weselni goście oczekujący na ukazanie się pary młodej. Mimo, że całkowicie odstawaliśmy od elegancko ubranych ludzi to postanowiliśmy przez chwilę całe to widowisko poobserwować.
No to Hop
Jaka wspaniała wyprawa! I wspaniali Szwedzi! Jeździłam wielokrotnie szwedzkimi pociągami i mi nigdy nie skasował tak fajnie biletu :( i te cukierki! Czad. Czekam na kolejne historie! :)
OdpowiedzUsuńdziekuje Malinko :) bede tworzyl dalej :) Pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuń