Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

sobota, 23 kwietnia 2016

Autostop po rumuńsku




 Autostop po rumuńsku 



Po kongresie, z naszego kochanego Murighiolu dostaliśmy busem się do Tulczy. Stwierdziliśmy jednak z Golan (pozdro Madzia), że będziemy kontynuować swoją rumuńską podróż z przygodami i bez płacenia, czyli z autostopem. 


Dotarliśmy więc na wylotówkę, zrzuciliśmy plecaki, przygotowaliśmy kartki i ... nic. 



Po chwili podszedł do nas jakiś facet z pobliskiego warsztatu i zaczął tłumaczyć, że kompletnie źle stoimy. Zmieniając miejsce na właściwe, zatrzymał się taksówkarz, żółtej (a jakże!) Dacii, pytając czy potrzebujemy podwózki lub pomocy.  Również wskazał nam poprawne miejsce i odjechał z uśmiechem. 


A tu nic.

Ludzie pomimo, że się nie zatrzymywali to chociaż uśmiechali. Po chwili jednak zatrzymał się około 30-letni Rumun, który próbował powiedzieć nam po angielsku, że on co prawda, nam nie pomoże ale wskazał nam grupę dla autostopowiczów na facebooku, gdzie można się z kimś umówić i zapłacić za podwózkę się do Bukaresztu. Taki romanian bla bla car. Bardzo podziękowaliśmy za pomoc, ale jeżeli miałbym płacić to już wolałem za autobus. 

Takie widoczki obok

Nagle zatrzymuje się stary mały ford, a w nim facet wyglądający jak typowy Słowianin rodem z lat 90-tych. Na czubku głowy trochę łysawy ale z tyłu włosy długie. Do tego te okulary i klasycznie... wąsy. Wyglądał jak jakaś gwiazda disco polo, a w dodatku mówił po niemiecku. Mogło być lepiej? Nalegał, żebyśmy wsiedli to podwiezie nas na lepszą miejscówkę. Z lekkimi obawami ale wsiedliśmy. Podczas jazdy bałem się, że samochód prędzej rozleci się na kawałki niż dojedziemy do celu, ale udało się! 




Po chwili łapania z miejskiego centrum autostopowego (gdzie stali też stopujący mieszkańcy) udało nam się złapać starego golfa, z trzema chłopakami w środku. Co prawda, tylko jeden mówił po angielsku i nawet pracował w Kopenhadze! ale ogólnie było bardzo przyjemnie. Sam kierowca, jak się okazało, pracuje właśnie przy takich wiatrakach. W dodatku jechał naprawdę szybko, więc po około 2,5 godzinie byliśmy już na lotnisku w Bukareszcie, bo akurat tam kończyła się trasa naszego kierowcy.



Dzięki temu, nie tylko zaoszczędziliśmy i spotkaliśmy miłych ludzi ale także zostało nam trochę czasu na zwiedzanie Bukaresztu, a więc do dzieła! 



Jest i on!


A swoją podróż zaczęliśmy oczywiście z...


naszego byczka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz